Pierwsze skojarzenie z Finlandią? Sauna, wódka, renifery, Święty Mikołaj, telefony i … rowery. W dodatku nie jakieś nudne mieszczuchy, tylko nowatorskie i bezkompromisowe górale. Przyznajcie, że tego się nie spodziewaliście
Mateusz Pogorzałek
Pole Bikes to firma pochodząca z egzotycznej miejscowości, której nazwę wymówić można tylko po kilku kieliszkach wspomnianego destylatu – Jyväskylä. To właśnie tam, pomiędzy jeziorem Tuomiojärvi i Jyväsjärvi, po dwóch latach ciężkich prac, zrodził się system zawieszenia Pole EVOLINK. Zmyślni Skandynawowie w swoim wynalazku przesunęli punkt obrotu tylnego trójkąta jak najbliżej suportu, by maksymalnie ograniczyć kopanie po pedałach i umożliwić geometrii zawieszenia swobodną pracę w całym zakresie.
Konstruktorzy, w myśl zasady „co jest do wszystkiego to jest do niczego”, stwierdzili, że nie ma co się bawić w projektowanie uniwersalnego zawieszenia o charakterystyce pasującej do różnych damperów. Idąc po bandzie dostosowali przełożenie i krzywą ugięcia zawiasu do progresywnej charakterystyki pracy systemów, gdzie medium ściskanym jest mieszanina 78% azotu, 21% tlenu i 1% innych gazów.
Producent twierdzi, że skutkiem tych zabiegów jest zawieszenie jednocześnie odporne na wpływy pedałowania i czułe nawet na najmniejsze nierówności. Oby mieli rację!
Nowatorski system zwieszenia to tylko preludium, bo co powiecie na rower do XC z kątem główki 66°, reach 510 (L) i prawie pionową podsiodłówką? Albo na ścieżkowca z główką 64,5°i bazą kół 1314 mm w rozmiarze L? Wszystkie oczywiście na dużym kole! Tak, patrząc na geometrię którejkolwiek z zawieszonych ram fińskiego producenta, nie sposób nie złapać się za głowę. Ale moim zdaniem w tym szaleństwie jest metoda. Jest nisko, długo, płasko, szybko i stabilnie, szczególnie na zjazdach. Jednym słowem nowocześnie. Chociaż w imię jeszcze większej nowoczesności skróciłbym o drobinę tył.
Na uwagę zasługuje ponadto bardzo nisko poprowadzona góra rura umożliwiająca bezbolesne manewrowanie rowerem. Koniec z poobijanymi kolanami!
Każda rama oferuje miejsce na dwa bidony i możliwość złożenia roweru do naprawdę kompaktowych rozmiarów poprzez demontaż przedniego koła i wyjęcie tylko jednego elementu wahacza. Sprytne!
W kwestii osprzętu znów widać niezwykle radykalne podejście Finów, czyli albo bierzesz to, co my sobie wymyśliliśmy, albo sam poskładaj sobie rower. Dostępna jest tylko jedna wersja każdego modelu, oferująca mieszankę osprzętu różnych producentów. Według mnie nie jest źle, ale lepiej już wybrać opcję nr 2 i kupić samą ramę.
Ceny za kompletny rower? 5600 € za model EVOLINK 140 do enduro, 4100€ za ścieżkowca w wersji 140 lub 110 i 5700€ za wersję XC. Dla juniorów i osób nieobdarzonych wzrostem Marcina Gortata producent przewidział wersję 110 JR dostępną jedynie w rozmiarach XS i S z podstawowym osprzętem za przyzwoite 2000€. Ramę, zarówno o skoku 110 jak i 140 mm, ze sterami, ośką, zaciskiem sztycy i damperem kupimy za 2350€. Tanio nie jest, ale nie śpieszcie się ze składaniem wniosku kredytowego, bowiem dostawy ruszają dopiero w maju przyszłego roku.
Z całej gamy osobiście celowałbym w model EVOLINK 110 29 TR. Moim zdaniem to idealny do-it-all-bike. Raczej nie wygrasz na nim żadnego wyścigu, ale uśmiech na gębie, czy to podczas codziennej jazdy leśnymi duktami, czy weekendowej wyrypy w górach, gwarantowany. A do tego ten elegancki, minimalistyczny skandynawski design. Śmiało postawicie go koło waszej szwedzkiej kanapy, a żona nawet nie zauważy, że coś jest nie tak z wystrojem waszego M.
Po więcej informacji klikajcie polebicycles.com